Z inicjatywy, którą podjął Prof. dr. hab. Artur Andrzejuk z Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie, powstał w Polsce nieformalny Klub Profesorów Krajowych PUNO. Głównym celem jego istnienia jest promocja w naszym Kraju ojczystym wiedzy na temat Polskiego Uniwersytetu na Obczyźnie. Profesorowie Krajowi PUNO będą odtąd dopisywać naszą Uczelnię do swoich afiliacji w czasopismach i na konferencjach. Ponadto raz do roku organizowana będzie przez nich konferencja naukowa na temat PUNO. W związku z tym poprosiliśmy Pana Profesora o udzielenie nam krótkiego wywiadu.
PUNO: Jakie według Pana miejsce w historii Polski zajmuje PUNO?
Prof. dr hab. Artur Andrzejuk: O miejscu PUNO w dziejach Polski należy mówić w dwóch aspektach: symbolicznym i faktycznym. Wymiar faktyczny obejmuje wszystko to, co Uniwersytet uczynił dla polskiej Emigracji, głównie w Anglii, ale nie tylko, w okresie tych minionych siedemdziesięciu lat. Wielu Polakom umożliwił zdobycie odpowiedniego wykształcenia, zapewniał kontakt z nauką i kulturą polską (Kurs Kultury Polskiej). Dla wielu polskich naukowców był właściwą „universitas”, w której rozwijali oni swoje badania; niekiedy były to badania unikalne i bezcenne dla nauki polskiej. Można podać szereg przykładów: prace historyczne (np. Mariana Kukiela), etnologiczne (np. Cezarii Jędrzejewiczowej), politologiczne (np. Jana Drewnowskiego) , kulturoznawcze (np. Tymona Terleckiego), filozoficzne (np. Józefa Bocheńskiego). Nie mniej ważny jest wymiar symboliczny, który niekiedy się lekceważy, zapominając, że to symbole określają naszą tożsamość, chociażby krzyż, orzeł, lew. W przypadku PUNO, ten najmniejszy uniwersytet świata stanowił zarazem najpotężniejszy symbol wolnej nauki polskiej. Miało to wielkie znaczenie dla ludzi w Kraju za żelazną kurtyną; pamiętać warto, że to przeciwko twórcy PUNO, prof. Oskarowi Haleckiemu, wytaczał swoje charakterystyczne, tragikomiczne tyrady, Władysław Gomółka, słynny tow. Wiesław – prymitywny, bezmyślny i zbrodniczy władca PRL-u w latach 1956-1970. Ludzie wiedzieli, że tym razem wściekłość „Gnoma” była bezsilna. Mieszkający w Kraju intelektualiści: Wańkowicz, Iredyński, Szpotański po skrytykowaniu przez Gomółkę – zostali przez PRL- owskie sądy skazani na 3 lata więzienia.
PUNO: Od kiedy jest Pan związany z PUNO i co sprawiło, ze włączył się Pan w życie tej Uczelni?
Prof. dr hab. Artur Andrzejuk: Moje związki z PUNO są dla mnie częścią szerszych kontaktów z „Polskim Londynem”, które datują już od dość dawna. Studiowałem bowiem na Akademii Teologii Katolickiej (ATK), państwowo-kościelnej hybrydzie, która już w moich czasach, czyli w latach osiemdziesiątych, była całkowicie lojalna wobec Kościoła i wobec tego jedynie tolerowana przez wojskowy rząd w Polsce. Odbijało się to zdecydowanie na kondycji materialnej samej uczelni oraz jej studentów, doktorantów, pracowników. W tej sytuacji bardzo często z pomocą przychodziła Emigracja. W ramach tej pomocy w 1987 r. otrzymałem od Ks. dra Stanisława Bełcha stypendium Fundacji Veritas. Od tej pory kontaktowałem się z różnymi osobami z Veritasu, także prof. Zdzisławem Wałaszewskim, który prowadził Gazetę Niedzielną. Prof. Wałaszewski zaprzyjaźnił się z moim profesorem w ATK, Mieczysławem Gogaczem i gdy 1994 r. został rektorem PUNO opowiadał nam o przeszłości i aktualnych problemach Uczelni. Po odzyskaniu suwerenności przez Polskę, skromna ATK rozrosła się i w 1999 przekształcona została w Uniwersytet Kardynała Stefana Wyszyńskiego (UKSW). W lutym 2006 r. byłem w Londynie na konferencji poświęconej ks. Bełchowi, zorganizowanej przez Instytut Polski Akcji Katolickiej. Podczas tego pobytu, na prośbę swojego przyjaciela, prof. Tadeusza Klimskiego, który właśnie został prorektorem UKSW m.in. ds. kontaktów i współpracy zagranicznej naszego Uniwersytetu, spotkałem się z następcą prof. Wałaszewskiego na stanowisku Rektora PUNO, prof. drem Wojciechem Falkowskim, którego zaprosiłem do złożenia oficjalnej wizyty władzom UKSW. Wizyta nastąpiła w kolejnym roku, uzgodniono na niej ramy możliwej współpracy UKSW i PUNO, a na jesieni 2009 roku podpisano stosowną umowę. W międzyczasie kilka razy byłem na PUNO z wykładami; niekiedy były ze mną także inne osoby: prof. Klimski, płk dr Jerzy Niepsuj i moja żona, dr Izabella Andrzejuk. Tak się to zaczęło. Z czasem zaprzyjaźniłem się w różnymi osobami z PUNO i w ten sposób jakoś dołączyłem do tej wspólnoty, którą jest z założenia każda „universitas”.
PUNO: „Klub Profesorów Krajowych PUNO” – skąd pomysł powołania go do życia i na czym ta inicjatywa będzie polegać?
Prof. dr hab. Artur Andrzejuk: Zastanawiałem się co my, tzw. profesorowie krajowi (prof. Grzegorz Babiński, prof. Ewa Lewandowska-Tarasiuk, prof. Jan Wiktor Sienkiewicz, prof. Arkady Rzegocki i ja), możemy zrobić dla PUNO i zaproponowałem profesorom krajowym stworzenie klubu, który miałby tu w Kraju upowszechniać wiedzę o PUNO. Że istnieje taka potrzeba można to zilustrować znów przywołując sylwetkę pierwszego rektora PUNO, prof. Haleckiego. Na stronach Instytutu Pamięci Narodowej możemy przeczytać, że jest on „największym, najczęściej na świecie cytowanym a jednocześnie najmniej w Polsce znanym historykiem XX stulecia”. Opinia ta dotyczy także wielu innych profesorów PUNO i samego Uniwersytetu także. Postanowiliśmy zatem, że będziemy dopisywać PUNO do swoich afiliacji w czasopismach i na konferencjach oraz że będziemy raz do roku robili konferencję o PUNO. Pierwsza z nich będzie w Warszawie, na UKSW, na jesieni tego roku lub na wiosnę przyszłego. Tyle na początek.
PUNO: Polski Uniwersytet Na Obczyźnie w Londynie wkroczył w tym roku w nowy etap aktywizacji swojej marki, zarówno w środowisku społecznym emigracji polskiej w Wielkiej Brytanii, jak i w środowisku naukowym w Polsce. Czy według Pana działania te są potrzebne, zarówno PUNO, polskiej społeczności emigracyjnej w UK, jaki i środowisku naukowemu w Polsce?
Prof. dr hab. Artur Andrzejuk: Jeden z wielkich profesorów PUNO, ojciec Józef Bocheński, wydając w 1993 roku po raz pierwszy swoją pracę o etyce wojskowej, napisaną tuż przed wybuchem wojny, dedykował ją żołnierzom III Rzeczypospolitej. Myślę, że PUNO ma do zaoferowania obywatelom III Rzeczypospolitej coś podobnego: najlepsze tradycje, wzorce, postawy, wartości II RP. Często bowiem mówi się i pisze, że społeczeństwo polskie w PRL-u, nie stanowi kontynuacji społeczeństwa II RP, gdyż wojna zniszczyła elitę społeczną II RP. Wydaje mi się, że jest w tym dużo prawdy. I myślę, że III RP ma szanse na powolne odbudowane polskich elit, gdyż właśnie wchodzą o dorosłość i samodzielność pokolenia, które nie pamiętają PRL-u. Część tych ludzi stanowi najnowszą polską Emigrację na Wyspach Brytyjskich. I tu widzę zadania dla PUNO. Dlatego nie ulega wątpliwości, że uniwersytet emigracyjny, jeśli ma funkcjonować dalej, to musi to robić w realiach brytyjskich, służąc polskiej Emigracji, takiej jaka ona jest obecnie. I pomysł na PUNO musi mieć ktoś z Londynu, a nie Warszawy lub Krakowa. A współpraca z ośrodkami krajowymi będzie zależała od tego, co na PUNO będzie się działo, jeśli np. rozwiną się badania psychologiczne (czego początek obserwujemy) to „naturalnym” krajowym partnerem będą instytuty psychologii czy inne ośrodki badań psychologicznych.
PUNO: Londyn przygotowuje się do przyszłorocznych Igrzysk Olimpijskich. Warszawa zaś do Mistrzostw Europy w piłce nożnej 2012. Jak Pan, jako Człowiek z Warszawy często bywający w Londynie, postrzega realia wiążące się z jednymi i drugimi przygotowaniami? Tu i tam np. pracuje przy nich mnóstwo młodych Polaków.
Prof. dr hab. Artur Andrzejuk: Na sporcie nie znam się zupełnie i nie specjalnie się nim interesuję. Ale zdaję sobie sprawę z ogromnego społecznego wymiaru sportu i związanego z nim aspektu ekonomiczno- gospodarczego. W Polsce dodatkowo ma to wymiar polityczny; zarówno zewnętrzny: wspólne organizowanie mistrzostw z Ukrainą i regularnie powtarzające się straszenie Niemcami („jeśli nie przygotujecie tego lub tamtego, całą organizację przejmą Niemcy”). Mistrzostwa są także narzędziem rozgrywania spraw wewnętrznych (obecny rząd z premierem na czele w sposób graniczący z śmiesznością demonstruje swoje zamiłowanie do futbolu). Jak sądzę, większość Polaków wiąże z mistrzostwami nadzieję na poprawę infrastruktury, szczególnie komunikacyjnej, nad którą w Polsce ciąży jakieś fatum i od 20 lat niemal wyłącznie mówi się o budowaniu dróg, natomiast faktycznie buduje się ich śmiesznie mało. Blokuje to skutecznie rozwój gospodarczy Kraju, zniechęca do inwestowania tutaj, co przekłada się bezpośrednio na wielkość i jakość zatrudnienia krajowego, przyczyniając się do tak wielkiej w ostatnich latach emigracji zarobkowej Polaków. Zdaje się jednak, że i tym razem fatum będzie górą, gdyż raz po raz odwołuje się plany budowy lub modernizacji jakiejś drogi. Sam to obserwuję na skrzyżowaniu Alej Jerozolimskich i ul. Łopuszańskiej w Warszawie, gdzie od połowy ubiegłego roku buduje się skrzyżowanie bezkolizyjne: deklarowany koniec budowy – 31 III 2011 – gdy się zbliżał po prostu na tablicach zamalowano, a końca budowy, jak na oko laika, raczej nie widać. Zdaje się, że w przypadku przygotowań do mistrzostw sprawdza się stare, i nie tylko polskie, przysłowie, że jak nie wiadomo, o co chodzi, to chodzi o pieniądze… . Same mistrzostwa zaś „dopasują” się do istniejącej infrastruktury i ufam, że nic nie zmąci specyficznej atmosfery tego typu imprez. Natomiast nie wiele wiem na temat przygotowań Brytyjczyków do Olimpiady. Znając jednak brytyjskie zwyczaje, udział rządu Jej Królewskiej Mości w tych działaniach będzie dość ograniczony i wobec tego nawet jak przy Downing Street 10 zamieszka jakiś socjalista lub nieudacznik, to i tak nawet niesprzyjająca pogoda nie zepsuje Olimpiady, choć szczerze życzę Brytyjczykom pięknego lata 2012.
Warszawa, 25 kwietnia 2011